Zrób sobie detoks! Przez całe 30 dni.

Detoks, ale od czego? Detoks od tego, co jest dla Ciebie problemem. Co Cię ogranicza lub zjada Twój czas, energię. Może to być detoks od alkoholu jeśli uważasz, że jest Ci potrzebny, czy od słodyczy. To są moje pierwsze skojarzenia ze słowem detoks. Chciałabym Cię jednak zachęcić do tego, żebyś się chwilę przyjrzał/a własnemu życiu i podjął/podjęła decyzję odroczoną, czyli taką nie od razu. Pomyśl, naprawdę zastanów się od czego potrzebujesz detoksu. Od Facebooka, Instagrama, a może od własnych ocen, od krytykowania siebie i innych w myślach, od mówienia do siebie w złych słowach? Może potrzebujesz detoksu od kogoś, a może od czegoś. Nie wiem od czego Ty potrzebujesz detoksu, ale przeczytaj moją historię i sam/a zobacz, ile można zyskać dzięki detoksowi.

Moja historia 30 dniowego detoksu od oglądania.

Jakiś czas temu zidentyfikowałam potrzebę przeprowadzenia detoksu od seriali i filmów, ale zaraz gdzieś w głębi siebie usłyszałam cichy jęk i pytanie dlaczego. Dlaczego chcę to sobie zrobić? Przecież jestem watch’erką! Mało tego, mój mąż też jest watch’erem! Czyli niemal profesjonalnie łykamy filmy i seriale na Netflixsie. Mamy też wykupione konta na HBO GO i Playerze. Z tym, co wchodzi na wielki ekran również nadążamy, a warto dodać, że w naszym domu mieszka jeden non-watcher Mikołaj, czyli nasze roczne dziecko ^^ Także nie możemy oglądać tyle, ile byśmy sobie tego życzyli, a i tak zwykle zatracamy się wieczorami przed telewizorem. 

Więc wracam do pytania o to, z jakiego powodu robię detoks? Nietrudno się domyślić, że skoro tak bardzo lubię oglądać, zabiera mi to dużo czasu. Oczywiście tak jest. Kocham kino i ta miłość trwa już od dawna. Jeszcze przed Netflixem i zakupem telewizora, jak opętana latałam do Cinema City. Na studiach nawet współpracowałam z jednym z kin studyjnych, roznosząc repertuary na uczelniach, a w zamian otrzymując wejściówkę na nielimitowaną ilość filmów i bywały lata, że obejrzałam dosłownie wszystko, co grali. Dlatego uważałam, że jest w tym moim zatracaniu się nuta pasji i tak sobie wmawiałam wyższość mojego oglądania nad oglądaniem innych, nie-pasjonatów, aż do czasu, gdy zrozumiałam, że oglądanie stanowiło doskonałą wymówkę.

Po prostu jak większość moich kolegów i koleżanek oglądam filmy i seriale w wolnym czasie, dlatego nie ćwiczę, nie czytam, nie tańczę, nie piszę bloga, nie odbywam mniej lub bardziej pasjonujących rozmów z moim mężem, bo oglądam!

Tak, za dużo oglądam i nie czuję się z tym dobrze. Słowo klucz, nie czuję się z tym dobrze. No i dlatego ten cały detoks. 

# po pierwszym dniu detoksu 

Odczułam, że mam dla siebie przestrzeń. Poczytałam książkę. Zrobiłam: 23 minuty jogi na dobranoc, peeling enzymatyczny, naolejowałam włosy. W ciągu dnia położyłam dziecko na 1, a nie na 2 lub 3 drzemki. Nagrałam pierwsze audio na dyktafonie podczas spaceru z synkiem.

# po tygodniu detoksu

Czuję, że to właściwy kierunek. Dzień wcześniej załapałam mały kryzys, bo chciałam obejrzeć wieczorem odcinek serialu z mężem przy chipsach i piwie. Naszła mnie myśl, że oglądając film/ serial bardzo często towarzyszy mi piwo i przekąska, a bez filmu po prostu nie jem.  Do książki dużo bardziej pasuje mi picie herbaty niż alkoholu, więc poprawiły się moje nawyki żywieniowe. Od tygodnia regularnie uprawiam jogę na dobry sen. W tym tygodniu detoksu pojawił się czas na to, aby pogadać ze sobą, zastanowić się nad własnym życiem.

# po 2 tygodniach (16 dzień)

Wraz z mężem zrobiliśmy wielkie porządki ubraniowe, kuchenne, książkowe. Zgodnie z zasadą minimalizmu nieco odgruzowaliśmy mieszkanie, a zbędne rzeczy wystawiliśmy na sprzedaż. Odczuwam więcej spokoju. Mówię wolniej (a to znaczy, że też mam mniej gonitwy w głowie, rozgorączkowania), dbam o równowagę psychofizyczną. 

# po 30 dniach refleksje:

Ten detoks to jedno z najtrudniejszych wyzwań mojego życia. Miałam dwa kryzysy, z czego jeden tak duży, że chciałam odpuścić. Postanowiłam jednak wytrwać do końca tak, jak to sobie założyłam i… bardzo mi z tą decyzją oraz jej konsekwencjami dobrze.

Myślę, że pomimo tego, iż całkowita rezygnacja z oglądania nie będzie moją generalną zasadą, to na pewno w moim życiu nie doszłoby do tylu zmian i refleksji bez tego detoksu.

Po pierwsze pojawiły się chwile nudy (sama w to nie wierzę, ale tak było), w których zajęłam się konfrontacją z samą sobą. Wiedziałam, że ta rozmowa mnie czeka i złapałam się za karby tak, bym się już sobie nie wymknęła. Co z tego wyszło? A no właśnie wiele, a nawet bardzo wiele. Jedną z kluczowych refleksji była ta, w której powiedziałam sobie prosto w twarz, że nie jestem z siebie zadowolona i zasłaniam się wymówkami. Jak się okazało, trochę czasu mam i to, że jestem matką roczniaka nie usprawiedliwia mnie przed tym, że w wolnej godzinie zamiast poćwiczyć i coś wartościowego porobić, wybieram serial. Zaczęłam to zmieniać i wyrobiłam sobie nawyk codziennej praktyki jogi.

Zmieniłam też nieco swój punkt widzenia. Wcześniej seriale i filmy były naszym (moim i męża) sposobem na spędzanie wspólnego czasu. Pomimo tego, że prawie codziennie byłam blisko męża oglądając, brakowało mi naszych rozmów, robienia czegoś razem. Wybierając inne czynności miałam poczucie, że i praca idzie do przodu i relacja też! Zajęliśmy się rzeczami, które odkładaliśmy, tj. odgruzowywaniem mieszkania, pozbywaniem się zbędnych przedmiotów, sprzętów, wystawianiem ich na aukcje. Ze sprzedaży  niepotrzebnych rzeczy zarobiliśmy już 490 zł i zbieramy dalej, żeby kupić nowy ekspres do kawy:) 

Poza tym podczas detoksu dużo tematów przemyślałam i zaczęłam moje wkurzenie i stres związany z myślami o przyszłości przekuwać na realne działanie i testowanie. Macie tak, że wydaje się wam, że bylibyście w czymś dobrzy, gdybyście się tylko zajęli daną czynnością? Ja tak mam.  Wydawało mi się, że jestem urodzoną podcasterką, ponieważ mówienie w życiu przychodzi mi najłatwiej i czuję się w tej sferze naprawdę komfortowo. Podczas detoksu zaczęłam się nagrywać na dyktafonie i konfrontować swoje wyobrażenia z rzeczywistością. Pierwsze audio to porażka! Niestety nie jestem tak dobra jak myślałam, w sumie jestem beznadzieją podcastreką i na pewno nawijka na spontanie mi nie idzie:) Nagrałam jeszcze kilka podcastów i z każdym wychodziło mi lepiej, ale nie zmienia to faktu, że ciekawy materiał to to nie jest. Jestem jednak z siebie dumna, że zrobiłam to, o czym myślałam i marzyłam, i mam dla siebie dwa wyjścia, rzucić to w cholerę lub pracować nad podcastami tak, żeby były ciekawe i wartościowe.

Cieszę się, że ten detoks od filmów i seriali był okazją do tego, żeby podziałać.

Chciałam bardziej wartościowych czynności, chciałam być z siebie dumna i jestem. Naprawdę- miałam czas i na myślenie i na robienie. W moim życiu rozrywka odgrywała zbyt dużą rolę. Pochłaniała mnie i dawała złudne poczucie, że nie mam czasu, energii na robienie innych rzeczy. Zobaczyłam jednak, że jestem uwikłana i bardzo trudno zrezygnować mi z rzeczy, które są łatwe i przyjemne. Porzucając jednak te czynności, wzrosłam. Dojrzałam do robienia czegoś więcej. Zaczęłam pisać, co daje mi poczucie szczęścia, choć jest trudne. Nadal jest mi ciężko przezwyciężyć pokusę, by położyć się i coś włączyć. Walczę jednak ze sobą i kiedy choć godzinę, pół godziny dziennie zarezerwuję na bardziej rozwojowe projekty, czuję się fantastycznie. Wiem, że wyrabiam charakter, że zmierzam w dobrym kierunku. 

Czy warto robić detoks?

Tak, warto. Czasem warto coś ograniczyć na sztywno, na dłużej, żeby zobaczyć proces, własną przemianę czy wykluwanie się myśli, konkretnego stanowiska.

Choć w trakcie detoksu zrozumiałam, że na pewno nie zrezygnuję z oglądania, to trwając w detoksie aż 30 dni miałam okazję potestować swoje pomysły, spróbować je zrealizować, a niektóre z nich odrzucić. Zrobione jest lepsze od doskonałego jak pisze Pani Swojego Czasu.

TWÓJ DETOKS

Mój detoks przeprowadziłam już jakiś czas temu. Wtedy nie pisałam jeszcze bloga, ale to właśnie detoks od oglądania dał początek temu miejscu. Temu blogowi 🙂 Paradoksalnie rzecz biorąc ograniczenie mnie wyzwoliło. No dobra, przeczytałaś/ łeś już moją historię. Teraz czekam na Twoją.

Przyjmij wyzwanie i zrób swój detoks #30dnibez… ?

No właśnie, co to będzie? Podziel się ze mną w komentarzu od czego Ty robisz swój detoks.